Listopadowe plusy i minusy
Listopad zawsze mnie dojeżdżał jakoś bardziej. Głównie przez wzgląd na ograniczone promienie słoneczne, których brak dopada mnie niesamowicie szybko. Nie potrzebuję żadnych styczniowych niebieskich poniedziałków, u mnie cały listopad jest niebieski. Zawsze kojarzył mi się z ciemnością i to taką, w którą jeszcze się nie wiesza światełek choinkowych gdzie się da. Ale w tym roku chyba sobie już powieszę - i to wcale nie przedwcześnie. Teoretycznie mam takie na balkonie, ale na baterie słoneczne, a więc niestety nie mają się czym ładować i się zwyczajnie nie świecą. Natomiast cenię sobie w listopadzie to, że to idealny miesiąc na palenie świec i robienie otulającej herbaty do dzbaneczka. Mamy całą szafkę kuchenną wypełnioną wszelkimi rodzajami herbat sypanych i ekspresowych, więc nawet gdyby teraz we wszystkich sklepach miało ich zabraknąć to jestem ubezpieczona myślę, że spokojnie do kolejnej jesieni włącznie. W listopadzie cenię sobie też to, że wieczory przychodzą szybciej. J...







