Moja przygoda z Paryżem



Ten post miał powstać w zeszłym roku. I w zasadzie powstał, ale.. nie został opublikowany. W zasadzie do końca nie wiem dlaczego. Pewnie o nim zapomniałam. 
Ale, że wzięło mnie ostatnio na wspominki. To i dziś wspomnę Paryż. 
Jako jedną z ciekawszych moich wypraw. Z pewnością pierwszą z tych świadomych, osobistych.
Taką trochę też Pustynię Serca. 
No ale, do rzeczy.
Dokładnie rok temu, 16 marca 2015 roku pojechałam w miejsce, które... zbudowało pewną część mnie od nowa. 

Paryż 

Gdybym miała wypisać wady Paryża, z pewnością byłoby ich niewiele. Ale po co zaczynać od wad, gdy tymczasem jest tak wiele powodów do radości? Mój wyjazd do tego pięknego miasta nie dość, że był miły, to i wyczerpujący choć niewystarczający dla moich wielkich zachwytów (oczywiście w dobrym znaczeniu tego słowa, gdybym mogła zostałabym tam na wiele dłużej).

Od ponad pół roku planowałam tą podróż. Bilety kupiłam już w październiku zeszłego roku, linią Ryanair z Wrocławia i do Wrocławia, w dwie strony płacąc jedyne 156 zł (78zł w jedną stronę!), czyli bardzo po studencku. ;) 
Sam wyjazd jednak nie był zbyt studencki, zważywszy na kilka czynników. Po pierwsze leciałam sama, więc ciężko byłoby załapać się na couchsurfing – aż taką ryzykantką nie jestem ;). Drugą sprawą jest sam wymiar czasu, który tam spędziłam, bo poleciałam na dokładnie tydzień. Wylot miałam 16.marca o 18:55, a powrót z Paryża zaplanowany na 23.03. godz. 21:25. Cały tydzień, siedem dni i nocy. Siedem. I w tym miejscu wielkie ukłony dla transportu z lotniska BVA (Beauvais), które… jak się okazało wcale nie jest w Paryżu, ale jakieś 80 km od Paryża na północ, co mnie tu trochę przeraziło. Zważywszy na to, że byłabym na miejscu między 23-24:00, co jest grubą nocą, a transport busem za 17euro z BVA na Port Maillot mnie nie bawił *stamtąd musiałabym się przesiadać co najmniej dwoma liniami metra, aby dotrzeć na miejsce, co w nieznanym miejscu o tej porze jest trochę niebezpieczne* (+ koszt metra te 2euro)… Jednak moje szczęście nie spało nawet tam. Niczym manna z nieba pojawiła mi się informacja o propozycji przejazdu POLSKIM BUSEM z lotniska BVA do MIEJSCA NOCLEGOWEGO! Normalnie jakbym wygrała życie J do tego cena nie taka straszna w porównaniu do tamtej bo 20euro, a bezpiecznie, sympatycznie i ciekawie. Pan Wojtek opowiadał nam różne historie dotyczące paryskiego życia, na co uważać, co warto zobaczyć oraz mini-przewodnikową wycieczkę w ramach rozwożenia osób po miejscach noclegowych.

W tym miejscu pragnę podać Wam jedną z takich przydatnych informacji. A więc. Jako TRANSPORT z lotniska BVA do PARYŻA na MIEJSCE NOCLEGOWE polecam TransportParis (www.transportparis.pl) dostępne na stronie, jak również pod numerami telefonów: +48 514 033 070 oraz +33 652 933 404, jak też email: transportparyz@gmail.com. Z tego, co zdążyłam się zorientować Państwo oferują również przejazdy z innych lotnisk w Paryżu (CDG / ORLY), a także wyjazdy indywidualne, wycieczki objazdowe, wycieczki do Disneylandu, Asterixa i innych parków rozrywki, zwiedzanie Paryża nocą oraz mieszkania do wynajęcia. I co najważniejsze (przynajmniej dla mnie) wszystko to w języku polskim, prowadzone przez Polaków, niezmiernie sympatycznych oraz uprzejmych.

Moim celem noclegowym, które również z całego serca polecam był Dom Księży Pallotynów (również po polsku), gdzie wynajęcie dla jednej osoby swojego indywidualnego (lub dla pary dwuosobowego) pokoju w najbezpieczniejszej i najpiękniejszej, siódmej, dzielnicy Paryża, gdzie po wyjściu na koniec ulicy widać przepiękny widok na wieżę Eiffla, do stacji metra Invalides idzie się 5 minut, a w drodze można podziwiać przepiękne Pomniki Wystaw Światowych po lewej i Les Invalides po prawej – kosztuje 25euro za noc (choć podobno dwuosobowy wychodzi za 40euro-polecam dopytać). Co w przeliczeniu nie daje już studenckich warunków, lecz normalne, acz mniejsze i wygodniejsze niż tygodniowa wycieczka [zorganizowana] do Paryża, ale mimo to – WARTO tam pojechać! J Paryż wszystko zwraca z nadmiarem swym urokiem i pięknem.
Gdyby ktoś był zainteresowany namiary na polski nocleg w domu księży Pallotynów to sprawa jest następująca. Aby zarezerwować pokój należy (niestety) zadzwonić pod paryski numer telefonu: +33 140 626 912. Więcej informacji to: Societe de l’Apolat Catholique Peres Pallotins, 25 Rue Surcouf, 75007 Paris.
 Les Invalides 




Pomniki Wystaw Światowych 

Po dotarciu nie pozostawało mi już nic innego jak tylko położyć się w miękkiej I ciepłej pościeli i wypocząć po podróży, bo już rano czekał na mnie mój first day in Paris, z kochaną Agatą! Agata – mieszka w okolicach Paryża od września, pracując na au pair, również fotografuje, jest po filologii francuskiej, więc język ma w małym palcu (co było moim ratunkiem w niektórych sytuacjach) i spędziłyśmy ze sobą cały tydzień spacerując, pijąc kawę, jedząc paryskie słodkości i jeżdżąc paryskim metrem po tym uroczym miejscu. Magia chwil w każdym calu! J


I oto nadszedł. Mój długo wyczekiwany First Day in Paris, który przywitał mnie cudownie wiosenną pogodą o wymiarze odczuwalnych 20 stopni Celcjusza. Już po wyjściu z ulicy ujrzałam przecudny widok Wieży Eiffla (żyć nie umierać). Zobaczyłam tego dnia Montmartre na które wspięłyśmy się pieszo (ja od siebie, a Aga ze mną od przecudnego Parku Monceau [które posiada łącze free WiFi]. O samym Parku mogę powiedzieć tyle, że urzekło mnie życie Paryżan. Niezależnie od wieku, choć przeważnie osób dojrzałych (między 50/70 r.ż), którzy o tej porze uprawiali tam sport. W Polsce, a przynajmniej w Bydgoszczy, rzadko kiedy raczą mnie takim widokiem, a tam było to na początku dziennym. Osobiści trenerzy, ale także ćwiczenia indywidualne, spacery, bieganie, a nawet yoga. Fantastyczna sprawa! Nie w autobusach, nie w metrze, a właśnie w parku. Zdrowo i przyjemnie! Jeśli chodzi o sam Montmartre.. cóż mogę powiedzieć? Cudowny. Dzielnica artystów, co tym bardziej przypadło mi do gustu. Bajkowe Sacre-Coeur, ale i zwyczajne-niezwyczajne uliczki, uliczne grajki, graffiti oraz przepiękne widoki na cały Paryż. I jeszcze ta pogoda… normalnie raj.



















Wracałam już metrem, lecz po drodze wstąpiłam na 140 Rue du Bac, gdzie znajduje się ukryta w sercu Paryża kaplica Matki Boskiej Cudownego Medalika, która zachwyca swym pięknem oraz klimatem szczerze wierzących i pragnących tam być – ludzi. Tego ducha tam się czuje, bo każdy kto tam jest – chce tam być i jest tam całkowicie oddany Matce i Bogu. 
Tam też ujrzałam ciało św. Wincentego a Paulo. Szczególnie spodobało mi się tam to, że każdy, kto był w tym miejscu - był tam z własnych chęci, niczym nie przymuszonych. I Ci ludzie... mieli to w oczach. I w ogóle w ciele, od nich to było tak czuć! Czego jeszcze nigdy nie dostrzegłam podczas polskich Mszy w polskim Kościele. Niesamowite doświadczenie! Pierwszy raz też widziałam spowiedź dostępną w pięciu językach. :)

No i jeszcze rozsmakowałam się w makaronikach. Omnomnom! Najlepsze na świecie! <3
Takie delikatne, słodkie.. aksamitne <3 :) cudowne!



Generalnie Paryż mnie zachwycił. I zmienił moje myślenie o pewnych rzeczach. Co więcej... to, co się działo tam przez te zaledwie kilka dni.. wywróciło mi pewne rzeczy nawet o 180 stopni. Szczególnie pomogło mi docenić coś... i otworzyło mi oczy na coś innego.
Nie wiem czyja to sprawka, możliwe, że Bóg mi w tym pomógł, bo tam.. rzeczywiście mocno odczuwałam Jego pomoc i ochronę ... :) (anioł stróż też pewnie nie raz prawie zginął na zawał).
Samotne wędrówki i spacery, odkrywanie tego miasta tylko przeze mnie - bez wycieczek i zaplanowanych działań, niesamowicie mnie zainspirowało i... mega mi się spodobało! Prawie jakbym tam żyła :)) To był cudowny czas. Przepiękny. Ciepły. Kolorowy. Inny. Nowy.
Podobało mi się, że byłam za siebie... całkowicie odpowiedzialna. I całkowicie mogłam zdecydować - gdzie pójdę, co zrobię, co zjem i gdzie. Czy pójdę pieszo, czy pojadę metrem, jaką linią, gdzie wysiądę, w co się ubiorę. W dodatku to, że miałam swój klucz do pokoju, który mogłam odwiedzać o każdej porze. No kurczę, taki naparstek dorosłego życia. Taki powiew dorosłości, odpowiedzialności.. i w ogóle! Mega :))) uszczęśliwiło mnie to. Polecam każdemu!
Chętnie pojechałabym tam jeszcze raz. Marzy mi się Paryż w odsłonie jeiennej. Gdzie drzewa też będą miały inne kolory. I w ogóle miasto o tej porze roku.
Teren mam już sprawdzony.
Z jednym wyjątkiem. Na taką podróż jesienną marzy mi się pojechać już z kimś wyjątkowym. :)
Mam nadzieję, że mi się spełni.
<3
Tym bardziej, że nie zobaczyłam tam wszystkiego. Marzy mi się zobaczyć też Wersal, no i ten bajowy Disneyland, o którym marzy każda mała dziewczynka... :)














ten rower to już tam chyba jest na stałe przyczepiony xD


 ukochane metro <3 






Na moją radość i generalnie docenienie tej podróży mogło też wpłynąć to...
Że dość długo sobie odkładałam kasę na taki wyczyn. Praca, zwroty podatku, oszczędności.
Odmawianie sobie różnych rzeczy, żeby móc tam być.
Dużą część kasy pomogła mi też rodzina, której jestem mega wdzięczna.
Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się im odwdzięczyć za wszystko, co dla mnie robią.
Generalnie kocham ich bardzo! :))
I wszystkim życzę takiego wsparcia w realizacji spełniania marzeń.
Tych mniejszych, większych, każdych.

Wszystkie umieszczone tutaj zdjęcia są moją własnością.
Generalnie zdjęć mam... bardzo dużo :))
Dużo zrobionych telefonem, dużo aparatem (który krótko po tym skończył swój wieloletni żywot).
Trochę żałuję, że nie wzięłam tam swojej Kany, która dawałaby mi o wiele więcej możliwości,
no ale... Żyjąc nadzieją, że jeszcze tam wrócę... i nadrobię wszystko... :) Cieszę się z tego, co mam!











Komentarze

Popularne posty