
Ostatnio pisałam Wam przepis na muffiny czekoladowe z czekoladą,
a dziś mam do zaprezentowania trochę inne, choć również słodkie wydanie muffinek.
W przepisie oryginalnym, znalezionym na stronie Kwestia Smaku, autorka proponuje mąkę ziemniaczaną. Ja do swoich muffinek używam mąki kokosowej, która również świetnie realizuje się w tym przepisie. Do ciasta można dodać również maliny lub inne kwaśne owoce, które lekko przełamią słodki smak kokosa, aczkolwiek nie jest to konieczne, ponieważ same w sobie też są doskonałe. (potwierdzone info)
Składniki na ok 14 sztuk:
150 g masła
1 szklanka cukru
1/2 szklanki + 1 czubata łyżka mąki ziemniaczanej
2 łyżeczki ekstraktu z wanilii (opcjonalnie, lub 2 łyżki cukru wanilinowego)
3 malutkie lub 2 bardzo duże jajka
1/3 szklanki mąki pszennej
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
100 g wiórków kokosowych lub zmielonych migdałów lub płatków migdałów
Przygotowanie:
Piekarnik nagrzać do 170 stopni. Blaszkę do muffinów wyłożyć papilotkami. Masło pokroić na kawałki i włożyć do rondelka. Roztopić na średnim ogniu i zagotować. Zmniejszyć ogień i gotować przez około 2 minuty aż nabierze lekko złotego koloru i charakterystycznego aromatu.
Odstawić z ognia, dodać cukier, mąkę ziemniaczaną, ekstrakt z wanilii (opcjonalnie lub cukier wanilinowy), szczyptę soli i 1 łyżkę wody. Szybko wymieszać łyżką wszystkie składniki na jednolitą masę.
Gdy masa troszkę przestygnie dodawać kolejno jajka i za każdym razem dokładnie i energicznie wymieszać. Do gęstej i błyszczącej masy dodać przesianą mąkę pszenną i proszek do pieczenia, mieszać przez około 1 minutę. Wymieszać z wiórkami kokosowymi lub zmielonymi płatkami migdałów.
Ciastem wypełnić papilotki do 2/3 ich pojemności, do każdej włożyć po 3 maliny wciskając je w ciasto do połowy. Wstawić do nagrzanego piekarnika i piec przez około 25-30 minut (lub nieco dłużej dla większych babeczek), aż urosną a patyczek wetknięty w środek będzie już suchy - należy uważać, aby nie przepiec babeczek, lepiej wyjąć je wcześniej, masa jeszcze zastygnie). Wyjąć z piekarnika i ustawić na kratce, ostudzić.
Muffiny te nie mają tak gęstej i kremowej konsystencji jak typowe muffiny. W wyglądzie bardziej przypominają ciasto do tarty (pierwsze skojarzenie), ale nie przejmujcie się tym, to wszystko przez ten kokos ;)
Jeśli chodzi o samo pieczenie - ja piekłam tak długo, aż muffinka u góry stanie się złocista i lekko utwardzona. Nie przejmujcie się też, że będą lekko miękkie - stwardnieją bardziej gdy trochę ostygną.
Są proste i szybkie w wykonaniu.
Idealnie sprawdzają się jako deser na niedzielne popołudnie, ale także są dobre na każdy inny dzień.
Osobiście mnie zauroczyły.
Kto wie, może i Was oczarują?
Koniecznie spróbujcie :) Warto!
Ściskam, Linka.
Komentarze
Prześlij komentarz